Komentarze: 0
Zapada zmierzch...a ja się nie boję
Nie boję się spojrzeć w czyjąś twarz...
Szum rozbijających się fal....
Zatrzymuję się na chwilę...
Tam w oddali samotne drzewo...
Rozświetlone bielą księżyca...
Zamykam oczy na chwilę,
Dryfuje w snach..
Jak tylko mogę najdalej...
To drzewo jest tak daleko...
ale jakie zielone...
Jeszcze żyje..
Jeszcze ma korzenie,
Jeszcze może czerpać wodę..
Oplata go mgła..
Tak jakby chciała wyssać z niego to co najważniejsze...
Nie mogę spać...
Nie mogę podejść bliżej...
Ktoś odcina korzenie...
Ale nie wszystkie...
Tak samo jak były obcinane te korzenie..
Tak teraz ludzkie jęzory doprowadzą człowieka...
Do krwawienia...od środka....
Grzmi...granatowe niebo rozświetlone blaskiem błyskawicy...
Przyjmuje zupełnie inny charakter...
I to drzewo też jakieś inne...
Już nie to samo...
Już nie będzie takie jak kiedyś zielone...
Za to jest suche...i smutne.....